21 Listopada 2024 09:44:00

Si@tkówka
Polski Związek Piłki Siatkowej
Strefa Siatkówki
Małopolski Związek Piłki Siatkowej

Klub Kibica UMKS Kęczanin
Klub Kibica
Mateusz Błasiak: Słowo się rzekło ...

22-letni Mateusz Błasiak, kapitan kęckich siatkarzy, po ostatnim meczu turnieju mistrzów II ligi, zgolił głowę do gołej skóry, ale sukces kosztuje

Przy okazji sukcesu Kęczanina, którym był awans do I ligi siatkarzy, kibice znają już jedną ciekawostkę, czyli kolację zawodników przy pstrągu z burmistrzem przed imprezą, co pomogło im wywalczeniu przepustki na krajowe salony, bo przecież wygrali turniej mistrzów II ligi, którego kęczanie byli zresztą organizatorami. Jednak teraz światło dzienne ujrzał zakład kapitana zespołu Mateusza Błasiaka, który na wypadek awansu obiecał ogolić głowę do gołej skóry. Jak powiedział, tak zrobił.


– Przed turniejem mistrzów powiedziałem, że jeśli awansujemy, to zgolę głowę na łyso – mówi z uśmiechem Mateusz Błasiak. – Skoro mistrzostwo II ligi stało się faktem, nie miałem zamiaru łamać danego słowa. Powiem więcej, chętnie udałem się do fryzjera. Sukces przecież kosztuje.

Mateusz Błasiak został uznany najlepszym zawodnikiem turnieju mistrzów w kęckiej ekipie. – Owszem, w przeszłości zdarzało mi się zbierać indywidualne wyróżnienia, ale ostatnio ich nie miałem – podkreśla zawodnik. – Pewnie, że każde indywidualne wyróżnienie cieszy, ale ujmę tę sprawę tak, że bez pracy moich kolegów niczego bym nie zdziałał. Zatem moje wyróżnienie jest także ich sukcesem. Zawsze sobie powtarzaliśmy, że wygrywa i przegrywa cała drużyna. To właśnie siłą kolektywu pokonaliśmy teoretycznie mocniejszych nie tyko personalnie, ale także organizacyjnie przeciwników.

Kęcki przyjmujący przyznaje, że zakończony właśnie sezon kosztował go wiele wyrzeczeń. – Musiałem grę na drugoligowych parkietach godzić z nauką na trzecim roku krakowskiej AWF – zdradza Mateusz Błasiak. – Zresztą tak było także w przypadku kilku innych kolegów, więc dlatego mistrzostwo II ligi zostało dobrze przyprawione i teraz jeszcze bardziej nam smakuje. Przyznaję, że miałem chwile zwątpienia, by zrezygnować ze sportu. Przecież niektóre zaliczenia na uczelni przychodziły mi z wielkim trudem. Jednak poprzez sport kształtuje się charakter, więc wypada się tylko cieszyć, że – razem z kolegami – wytrwaliśmy do końca.

Najłatwiejszy dla Mateusza Błasiaka był pierwszy rok studiów. – To dlatego, że wtedy na miejscu miałem możliwość grania na drugoligowych parkietach, bo w barwach krakowskiej Politechniki – wspomina. – Skoro jednak Kęczanin wywalczył awans do II ligi, na kolejne dwa sezony wróciłem do rodzinnego gniazda. Można powiedzieć, że wpadłem na gotowe, by kontynuować rywalizację na szczeblu centralnym, ale myślę, że swoim zaangażowaniem odkupiłem roczną „banicję” poza Kętami.

Przyznaje, że chciałby kontynuować naukę, robiąc specjalność fizjoterapeuty. – Na razie jednak trudno przewidzieć moją przyszłość. Po trzech latach łączenia sportu z nauką jestem przyzwyczajony do ciężkiej „orki” na dwóch frontach, ale też na dzisiaj trudno przewidzieć, jak będzie wyglądał skład zespołu w przyszłym sezonie. Nie jest tajemnicą, że zawodnicy spoza Kęt składają nam swoje oferty, więc trzeba będzie wywalczyć sobie miejsce w nowej drużynie, a potem się okaże, jak ułożą się losy z nauką. Nie ukrywam, że perspektywa gry w I lidze jest dla mnie wielkim wyzwaniem. Marzyłem o tym, kiedy jako kadet zdobywałem razem z kolegami czwarte miejsce w kraju, a potem, już w juniorach, zostaliśmy sklasyfikowani dwa „oczka” niżej. Okazuje się, że marzenia czasem się spełniają. Trzeba tylko w to mocno wierzyć i starać się szczęściu dopomóc.

Przyznaje, że pomysł z organizacją turnieju był trafionym posunięciem działaczy. – Kibice przez cały sezon dodawali nam otuchy – podkreśla Mateusz Błasiak. – Może na początku tak to wyglądało, że byliśmy nieco spięci we własnej hali. Początek sezonu w naszym wykonaniu nie był najlepszy, bo z dolnych rejonów tabeli musieliśmy się powoli wspinać. Bywało, że zgubiliśmy punkty u siebie, ale być może dlatego, że po raz pierwszy przyszło nam walczyć w grupie drugiej. Kęczanin w pierwszym sezonie przygody z II ligą występował w grupie IV. Może zatem potrzebowaliśmy czasu na oswojenie się z nowym towarzystwem. Zresztą chyba w naszym przypadku wszystko było w jak najlepszym porządku, bo forma stale rosła. Przed play–off zostaliśmy wiceliderem swojej grupy, by potem ją wygrać, a szczyt formy osiągnęliśmy na turnieju mistrzów. Gdyby we wrześniu ktoś powiedział mi, że w tak szampańskich nastrojach zakończymy sezon, z pewnością bym nie uwierzył. Mój zakład nie brał się zatem z niewiary w możliwości swoje i kolegów. Był może takim wyzwaniem rzuconym dla losu i jednocześnie mobilizacją. A kibice? Są po prostu wspaniali. Dla nich warto grać. Myślę, że razem pokonamy jeszcze niejedną przeszkodę.

Przyznaje, że jako mały chłopiec wcale nie chciał być siatkarzem. – Jednak z czasem poszedłem w ślady taty, który jednak do niczego mnie nie zmuszał – zdradza Mateusz Błasiak. – Teraz już nie wyobrażam sobie życia bez siatkówki. Kto raz jej spróbuje i – całej tej otoczki towarzyszącej rywalizacji – ten jest od niej uzależniony. Na pewno po wyczerpującym sezonie muszę odpocząć, ale to dopiero po obronie pracy licencjackiej. Chciałbym mieć drugi powód do świętowania – kończy kapitan kęckiego zespołu.

 

Jerzy Zaborski/ Gazeta Krakowska


Poleć tego news'a
Podziel się z innymi: Facebook Google Tweet This

UMKS na Facebook UMKS na Instagram

Wspierają Nas
Gmina Kęty

Ice-Mastry

Czanieckie Makarony

PSB Gabryś-Sikora

Witmet

Alumetal

Powiat Oświęcimski

Tauron

Aksam

Wranglery

Kenty Bouw

Unique Forms

GVM Carint

10,970,304 unikalne wizyty