Kęczanin: UMKS Kęczanin wygrał dwa mecze i dzięki lepszemu bilansowi małych punktów cały Turniej Mistrzów. Czy po przegranym, piątkowym spotkaniu spodziewał się Pan takiego obrotu spraw?
Marek Błasiak: Trudno powiedzieć, czy się spodziewałem. Zespół RCS Czarni Radom od początku był faworytem turnieju. Natomiast nasz mecz z Czarnymi nie był zbyt szczęśliwy – w dwóch pierwszych setach końcówki przegraliśmy na własne życzenie. Gdyby nie to, wynik mógłby być zupełnie inny. Nasze przewidywania co do całego turnieju sprawdziły się. Radom po dwóch zwycięstwach w pierwszych meczach zdobył awans i w niedzielę nie wystawił już pierwszego składu. To my mieliśmy jednak wszystko w swoich rękach, bo awans zależał od wyniku spotkania Kęty-Rzeszów. Tak naprawdę mało kto w Kętach spodziewał się, że nam się uda. Nas również nie napawało optymizmem, że po pięciu setach zakończonych o 21.00 w sobotę czeka nas granie o 10.00 rano dnia kolejnego.
Czwarty set meczu UMKS Kęczanin – AKS Rzeszów, na tablicy 21:24 dla Resovii i piłka w górze. Co Pan wtedy myślał?
Szczerze powiem, że miałem chwilę zwątpienia. Myślałem, że tylko cud nas może uratować. Na poziomie siatkówki seniorskiej nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się odwrócić takiego wyniku, odrobić strat. Nie wiem czy znalazłby się jakiś trener, który przy takim układzie punktów miałby optymistyczne spojrzenie na dalszą część seta i meczu. Taka sytuacja przytrafia się raz w ciągu całej kariery – szczególnie podczas spotkania o tak wysoką stawkę. Wynik był po prostu niewiarygodny, ale po tym wygranym secie uwierzyłem, że mecz przechyli się na naszą stronę. Przy takim szczęściu przegrana byłaby nie do przyjęcia. W ciągu kilku minut wiara w zwycięstwo wróciła mi w stu procentach. Tie-breaka kontrolowaliśmy do połowy seta. Potem trochę roztrwoniliśmy przewagę, ale wszystko nadal zależało od nas i udało się.
Jak z perspektywy czasu ocenia pan przygotowanie swojej i pozostałych drużyn do Turnieju Mistrzów?
Przed turniejem byłem przekonany, że Radom będzie bardziej odstawał poziomem sportowym od reszty ekip a rzeczywistość okazała się inna. Doświadczenie jego zawodników, grających wcześniej w reprezentacji kraju czy Pucharach Europejskich, sprawiało jednak, że ten zespół był bardzo wytrzymały. W przypadku pozostałych drużyn prezentowały one wyrównany poziom.
Drużyna AKS Rzeszów – chociaż składająca się z młodych zawodników – dzięki ograniu m.in. w Mistrzostwach Polski Juniorów – chyba najlepiej znosiła mecze. Rzeszów niewątpliwie jest największym przegranym tego turnieju. Drużyna przegrała spotkania, które miała już wygrane. AKS uległ 2:3 w meczach rozpoczętych od stanu 2:0 w setach. Jednego tie-breaka wygrywał już 6:1. Bardzo dobra sportowo ekipa przegrywając w turnieju zaledwie kilka ważnych piłek przegrała w praktyce awans.
Z kolei Kęczanin najbardziej intensywnie do turnieju przygotowywał się w ciągu długiego, majowego weekendu. Był to tydzień, który wykorzystaliśmy w 100% trenując dwa razy dziennie. Mieliśmy wtedy szansę spotykać w pełnym składzie, co wiele nam dało. Wcześniej nie było to możliwe z uwagi na zawodników. Trzeba pamiętać, że większość z nich studiuje, a maj i czerwiec dla studentów jest najgorętszym okresem. Nauka utrudniała nam przygotowania. Kolejnym minusem był fakt, że nie mogliśmy znaleźć partnerów do sparingu. Wszystkie inne drużyny zakończyły już rozgrywki i byliśmy skazani na treningi tylko we własnym gronie.
UMKS Kęczanin Kęty w Pana opinii wygrał turniej zasłużenie?
W sporcie nie jest to nigdy łatwe pytanie. Na pewno Kęczanin awans wywalczył – nikt mu go nie podał na tacy. Może wywalczyliśmy go bardziej sercem niż samymi umiejętnościami, ale jednak. Personalnie nie do końca byliśmy zespołem predysponowanym do awansu, sportowo stało się na przekór. Za miesiąc nikt nie będzie pamiętał czy Kęczanin wygrał sercem czy umiejętnościami. Będą mówili, że awans został osiągnięty, bo taki jest fakt.
Jakie szanse na utrzymanie się w pierwszej lidze mają kęccy siatkarze?
Liczymy się z tym, że w drużynie muszą wystąpić wzmocnienia. Na razie nie chcemy dywagować na jakich pozycjach, bo zgłasza się sporo zawodników, chcących reprezentować nasze barwy. Na pewno chcielibyśmy żeby były one znaczące dla naszej gry. Wiele czynników wpłynie na to czy Kęczanin wystartuje dobrze sportowo. Musimy skompletować budżet i skład, poczynić postępy organizacyjne. Na sezon 2012/2013 przyjmujemy założenia żeby utrzymać się co najmniej na ósmym miejscu w tabeli pierwszej ligi unikając play-outów.
Ile klub będzie kosztowała gra w pierwszej lidze?
Przeciętny budżet pierwszoligowych drużyn to 800 tysięcy złotych. Dla nas jednak problemem nie jest tylko start w pierwszej lidze. Mamy również drużyny młodzieżowe i dwa zespoły zgłoszone do rozgrywek w lidze trzeciej. Musimy teraz bardzo racjonalnie podejść do budowania budżetu żeby wystarczyło na wszystkie nasze działania.
Zarząd klubu przewiduje możliwość zmiany nazwy zespołu?
Zmiana nazwy na razie pozostaje kwestią otwartą. Jest to uwarunkowane przebiegiem rozmów ze sponsorami. Często sponsor generalny pozostawia człon swojej nazwy w nazwie zespołu. Trzeba jednak pamiętać, że w tak zwanej „I B” nazwa klubu i drużyny zgłoszonej do rozgrywek to dwie różne rzeczy.
Czy hala Ośrodku Sportu i Rekreacji w Kętach spełnia wymogi pierwszoligowe?
Z pewnością wypadałoby zmienić specyfikację hali i stworzyć więcej miejsc siedzących montując rozkładane trybuny, a nie rozstawiając krzesła. Jeśli zainteresowanie rozgrywkami będzie duże, trzeba stworzyć ludziom możliwość obejrzenia meczu. Stanie przez dwie godziny jest dla przeciętnego widza średnio przyjemne. Patrząc na rozmiary hali istnieje możliwość zamontowania trybun na jej krótszych bokach. Bardziej radykalnych zmian po prostu nie ma jak wprowadzić.
Jeszcze dwa lata temu po awansie do drugiej ligi nie brakowało osób, które głośno doradzały klubowi jej sprzedaż z uwagi na rzekomy zbyt słaby poziom sportowy drużyny. Na początku sezonu 2011/2012, po kilku przegranych meczach ci sami „życzliwi” nawoływali klub do zmiany trenera. Co teraz chciałby im Pan powiedzieć?
Sport był i zawsze będzie nieprzewidywalny. Sugestie niektórych „kibiców” po prostu nie są trafne. Zazwyczaj o klubie źle mówią i piszą ci, którym nie było nigdy dane nic pozytywnego dla Kęt zrobić lub wymyślili sobie, że klub stanowi dla nich jakieś zagrożenie. Nigdy nie będzie tak, że Kęczanin będzie miał za sobą samych przychylnych ludzi, ale to jest klub z Kęt i z Kętami musi być utożsamiany. Sezon nie trwa dwa tygodnie, ale tym razem prawie 10 miesięcy – w tym kontekście wspomniane oceny okazały się niesłuszne. Jesteśmy bardzo zadowoleni, że właśnie w tak słabo rozpoczętym sezonie udało nam się wypracować najlepszy wynik w historii i to nie trenerzy są tutaj najważniejsi. Obecnie mamy w Kętach najwyżej notowaną męską drużynę siatkarską w całej Małopolsce i z tego trzeba być dumnym.
Rozmawiała Karina Zoń/ Kęczanin
|