Po jednej i po drugiej stronie dawały o sobie znać nerwy, udzielała się presja związana ze stawką meczu. Na wyniku zaważyły też proste błędy oraz przestoje w niektórych ustawieniach - mówi po wygranej z AZS UAM przyjmujący Kęczanina, Marek Wawrzyniak.
W miniony weekend Kęczanin Kęty po raz kolejny wykorzystał atut własnego parkietu. Tym razem podopieczni Marka Błasiaka pokonali AZS UAM Poznań 3:2. - Byliśmy zmotywowani, aby wygrać ten mecz. Generalnie nastawialiśmy się na trzy punkty, jeden nam rywale urwali, ale i tak jesteśmy zadowoleni, że odskoczyliśmy od przeciwników z końca stawki - przyznał Marek Wawrzyniak. - Chociaż zespoły, które są nad nami w tabeli, nieco pokrzyżowały nam plany, bo też wygrały swoje mecze - dodał przyjmujący zwycięskiego zespołu.
Jednak niemal w każdej partii jedna z drużyn wyraźnie dominowała nad drugą. - Po jednej i po drugiej stronie dawały o sobie znać nerwy, udzielała się presja związana ze stawką meczu. Na wyniku zaważyły też proste błędy oraz przestoje w niektórych ustawieniach. Jednak myślę, że jest to do wyeliminowania i mam nadzieję, że w następnych spotkaniach wszystko będzie lepiej funkcjonować - stwierdził zawodnik ekipy znad Soły.
Mimo zwycięstwa podopieczni trenera Błasiaka wciąż nie mogą awansować do czołowej ósemki. Obecnie plasują się na dziesiątym miejscu i mają dwa oczka straty do ekipy znajdującej się na ósmej pozycji. Patrząc z perspektywy czasu, widać jak znacząca była utrata punktów przez Kęczanina w Jaworznie. - Ciągnie się za nami przegrana z Energetykiem. Ciągle myślimy, że gdyby nie ta porażka, to już bylibyśmy w ósemce. To był bardzo słaby mecz w naszym wykonaniu. Dwa pierwsze sety przegraliśmy na przewagi, potem już się nie podnieśliśmy. Straciliśmy bardzo ważne trzy punkty, ale trzeba już o tym zapomnieć, bo to już było. Teraz musimy skupić się na przyszłości i na meczach, które są przed nami - skomentował Wawrzyniak, który cały czas wierzy, że pod koniec rundy zasadniczej beniaminek I ligi znajdzie się na miejscu premiującym do walki w fazie play-off. - Nastawiamy się na to, że znajdziemy się w ósemce. Będziemy walczyć o każdy punkt, bo najważniejsze jest to, żeby w spokoju utrzymać się w lidze - dodał siatkarz.
Jednak warto zwrócić uwagę, że większość dotychczasowych meczów, bo aż siedem, kęczanie zagrali na własnym parkiecie, a w pojedynkach wyjazdowych nie odnieśli jeszcze żadnego zwycięstwa. - Gra na własnej hali oraz swoi kibice sprawiają, że bardziej się „spinamy" i chcemy wygrać mecz - powiedział Wawrzyniak. - Do tej pory mieliśmy tylko trzy wyjazdowe spotkania, w których nie zdobyliśmy nawet jednego punktu. Ciężko powiedzieć, co jest tego przyczyną. Może nie potrafimy odnaleźć się na innej hali. W rundzie rewanżowej większość spotkań zagramy na wyjeździe, gdzie będziemy musieli pokazać, na co nas stać - zaznaczył przyjmujący beniaminka.
Teraz przed podopiecznymi Marka Błasiaka spotkanie w Nysie z tamtejszą Stalą. Czy w końcu Kęczaninowi uda się przełamać w pojedynku wyjazdowym? - Graliśmy już turniej w Nysie. Ja uwielbiam mniejsze obiekty, więc bardzo fajnie grało mi się na nyskiej sali - stwierdził Wawrzyniak. - Jesteśmy zmotywowani na ten mecz, tym bardziej że jest to mistrz z zeszłego sezonu. Mam nadzieję, że powalczymy o punkty. Nie mówię, że jedziemy po ich komplet, ale jak przywieziemy przynajmniej jedno oczko, to na pewno będziemy bardzo zadowoleni - dodał zawodnik.
Pierwsza część sezonu zasadniczego powoli dobiega końca. Poszczególne zespoły znają już swoją wartość i wiedzą jaka pozycja w tabeli jest w ich zasięgu. A na co stać Kęczanina? Jaka będzie runda rewanżowa w jego wykonaniu? - Z jednej strony będzie łatwiejsza, bo zagraliśmy już kilka spotkań ze sobą i wiemy na co nas stać, a z drugiej strony będzie ona dość trudna, bo większość meczów gramy na wyjeździe. Trzeba będzie wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności, aby wygrywać mecze i przywozić punkty z wyjazdów - ocenił Wawrzyniak, który dodał, że duże znaczenie dla losów poszczególnych meczów będzie miał skuteczny serwis prezentowany przez Kęczanina. - Dla nas bardzo ważnym elementem jest zagrywka i przyjęcie. Na swojej hali wiele zespołów „kąsaliśmy" serwisem. Rywale chcieli nam się odpłacić tym samym, ale zagrywka im nie wychodziła, a dzięki temu my mieliśmy lepsze przyjęcie i łatwiej nam się grało. Bo wiadomo, że przy lepszym przyjęciu łatwiej jest rozrzucić przeciwnika na bloku i można zastosować więcej kombinacyjnych rozwiązań w grze - zakończył przyjmujący beniaminka I ligi.
Radosław Nowicki - www.siatka.org |