24-letni Marcin Kantor pierwszy sezon występuje w Kęczaninie Kęty, w I lidze siatkarzy, a już stał się ulubieńcem miejscowej publiczności. To dlatego, że w kluczowych momentach meczów stara się brać na swoje barki ciężar odpowiedzialności za wynik, jak to było w Kętach przeciwko Cameprowi Wyszków (3:2).
Nie może być inaczej, skoro u Kantorów siatkówka jest rodzinnym sportem. Mając ją w genach, łatwiej podejmować ryzyko. - Nie od razu jednak trafiłem do siatkówki – wspomina Marcin Kantor. - Gorąco do niej namawiał mnie tata, który też był siatkarzem. Jednak, jak każdego chłopca, najpierw ciągnęło mnie do futbolu. Byłem nawet bramkarzem w AKS Niwka, ale to w szkole podstawowej. Jednak od szóstej klasy poszedłem na trening siatkówki i tak już zostało. Moim pierwszym klubem był MMKS Dąbrowa Górnicza.
Swoich sił próbował także w plażowej odmianie siatkówki. - Zdobyłem czwarte miejsce w juniorskich mistrzostwach świata 19-latków – informuje zawodnik. - Jednak czułem, że moim przeznaczeniem jest gra w hali. Latem bawiłem się w plażówkę, ale od dwóch lat tego nie robię. Wakacje przeznaczam na odpoczynek. Na plaży realizuje się mój młodszy brat Piotr – zawodnik przez skromność nie dodał, że jest aktualnym mistrzem świata U-21, o czym jednak doskonale wiedzą kibice „siedzący” w siatkówce.
Do Kęt trafił z MKS MOS Będzin, z którym był związany wcześniej przez pięć lat, a z którym Kęczanin przegrał ostatnio 0:3 - Nowy trener miał swoją koncepcję, więc z klubem rozstało się 10 zawodników. Na mnie też postawiono krzyżyk, więc musiałem szukać nowego klubu – wspomina Marcin Kantor.
- Oferta z Kęczanina bardzo mnie ucieszyła. Słyszałem o nim wiele dobrego, także przychylnym w mieście klimacie dla siatkówki. Z kęckimi działaczami doszedłem do porozumienia przy trzecim spotkaniu.
Mimo młodego wieku, jest już ograny na zapleczu ekstraklasy. - To jest już mój czwarty sezon w I lidze, więc to niejako obliguje mnie do wzięcia na swoje barki większej odpowiedzialności – opowiada Marcin Kantor. - Tak sobie tłumaczę decyzje rozgrywającego Jarka Macionczyka, który w trudnych momentach szuka mnie na parkiecie. Staram się odwdzięczyć za okazane zaufanie.
Nie potrafi jednoznacznie odpowiedzieć, dlaczego Kęczanin musi czasem stracić seta lub dwa, by wejść na wysokie obroty. - Osobiście bardzo lubię grę pod presją i przy ogłuszającym dopingu, ale być może niektórzy koledzy wciąż się tego jeszcze uczą – analizuje Kantor. - Przecież doświadczenia nie zdobywa się z dnia na dzień.
W czerwcu skończył katowicką AWF. Poza siatkówką pasjonuje się sportami siłowymi. Lubi czytać książki. Do swoich obowiązków w siatkówce podchodzi z pasją, więc liczy, że najlepsze dni dopiero przed nim. W przyszłości chciałby się sprawdzić na ekstraklasowych parkietach.
Jerzy Zaborski / oswiecim.naszemiasto.pl |