20 Kwietnia 2024 10:33:38

Si@tkówka
Polski Związek Piłki Siatkowej
Strefa Siatkówki
Małopolski Związek Piłki Siatkowej

Klub Kibica UMKS Kęczanin
Klub Kibica
Mateusz Ogrodniczuk: Zazdroszczę młodzieży Kęczanina wzorcowego modelu szkolenia

Dla 23-letniego Mateusza Ogrodniczuka to pierwszy sezon na zapleczu siatkarskiej ekstraklasy w obronie barw Kęczanina Kęty. Znając jego pasję do pracy, być może uda mu się przebić na krajowe salony. Ma też jednak gotowy wariant na życie poza siatkówką. Jak mówi, kariera sportowa czasem bywa krótka, bo życie potrafi być przewrotne. Nie zawsze pozwala robić to, co się kocha. Na szczęście chłopiec rodem z Siedlec może liczyć na życzliwość innych, którzy pomagają mu w spełnianiu marzeń.

Atakujący Kęczanina pojawia się na parkiecie w trudnych dla zespołu momentach. Kibice żartują, że jego wejście gwarantuje pięć setów emocji. Tak było nie tylko w Kętach, w przegranym meczu z Krispolem Września (2:3), ale wcześniej z Espadonem Szczecin (3:2) i w Wałbrzychu, przeciwko Victorii (2:3).

– W trudnych momentach trener szuka nowych rozwiązań, zwykle w trzecim secie, ale przeciwko Wrześni pojawiłem się już w drugim – wspomina Mateusz Ogrodniczuk. – Powoli się rozkręcałem. „Odpaliłem”, żeby w trzeciej i czwartej odsłonie osiągnąć najwyższe obroty. Jarek Macionczyk widział, że mi dobrze idzie, więc grał na mnie.

Jednak w dogrywce nie mógł się przebić przez blok rywali. – Bo wyciągnęli wnioski, więc z czasem szli z opcją do mnie. Trudno, żeby było inaczej – uważa kęcki zawodnik.

Przygoda z Młodą Ligą to wielkie przeżycie

Do Kęt trafił z Bielska-Białej, gdzie w barwach BBTS występował w młodzieżowej ekstraklasie, zostając w niej czwartym najlepiej punktującym zawodnikiem. Były okresy, kiedy był na szczycie klasyfikacji. Jednak ostatecznie miejsce tuż poza podium także odbiera jako wielkie osiągnięcie. – W młodej ekstraklasie mogłem poczuć namiastkę seniorskich rozgrywek na najwyższym szczeblu. Życzę wszystkim młodym sportowcom przeżycia czegoś podobnego, co mnie spotkało – podkreśla atakujący Kęczanina.

Był bliski załapania się do seniorskiego składu bielskiego zespołu, występującego w ekstraklasie. – Jednak latem, w bielskim klubie, przeciągała się decyzja o zatrudnieniu nowego szkoleniowca – tłumaczy Ogrodniczuk. – Ostatecznie, po słabym dla bielszczan sezonie zdecydowano się w ataku postawić na doświadczonych atakujących. Rola trzeciego nie bardzo mi odpowiadała, bo pewnie często w ogóle nie jeździłbym na mecze. To dlatego chętnie skorzystałem z możliwości występów w Kętach.

Jeszcze w Bielsku-Białej Mateusz Ogrodniczuk zapamiętał jedną z wizyt u masażysty. – Zapytał mnie, na jakiej gram pozycji. Atakującego – wypaliłem. W odpowiedzi usłyszałem, że w takim razie muszę być prawdziwym łobuzem – mówi z uśmiechem kęcki zawodnik. – To oczywiście gryzie się z moją naturą, bo jestem pogodnie usposobionym człowiekiem, ale „maser” miał na myśli umiejętność podejmowania szybkich i trudnych decyzji.

Próbował wszystkiego, ale warunki fizyczne skazały go na siatkówkę

Jak każdy chłopiec próbował wszystkich dyscyplin sportu. Głównie w szkole, na lekcjach wychowania fizycznego czy SKS-ach. Był zatem czas uganiania się za piłką nożną czy gry w koszykówkę.

– Na przełomie gimnazjum i liceum mocno wyciągnęło mnie do góry, więc postanowiłem swoje warunki fizyczne wykorzystać w siatkówce. Zazdroszczę młodzieży Kęczanina wzorcowego modelu szkolenia. Nie miałem takiego komfortu, jaki jest Kętach, żeby w kadetach, czy juniorach mieć możliwość walki o medale mistrzostw Polski, a to są wspomnienia na całe życie. Nigdy nie jeździłem na obozy kondycyjne – podkreśla Mateusz Ogrodniczuk.

Zaczął się bawić w siatkówkę w IV lidze mazowieckiej, w drużynie SKF Mokobody. Cieszył się z awansu do III ligi. Prowadzący go wówczas trener Marcin Kamiński, uznał, że powinien spróbować swoich sił wyżej. Od strony sportowej nie było żadnych przeszkód, ale plany pokrzyżowała...

...śmierć ojca

– Tata, Krzysztof, zawsze był pasjonatem sportu. Stale zachęcał mnie do jego uprawiania i był moim najbardziej zagorzałym kibicem – wspomina kęcki siatkarz. – Prowadził firmę przewozową. Cztery lata temu zginął tragicznie. Nie widział mnie już w seniorskiej rywalizacji. Myślę, że teraz spogląda na mnie gdzieś z góry, ciesząc się moimi systematycznymi postępami. Oczywiście po jego śmierci zastanawiałem się nad sportową przyszłością. Jednak starszy o cztery lata brat Grzegorz nalegał, bym poszedł do Bielska-Białej grać w młodej ekstraklasie, skoro pojawiła się taka szansa.

Płynne przejście w seniorskie granie

Nie uważa, by przejście z regularnego grania w młodzieżowej ekstraklasie do walki o miejsce w Kęczaninie było dla niego krzywdzące. – Cieszę się, że trafiłem do Kęt, gdzie jest młoda drużyna i wszyscy są partnerami – uważa Ogrodniczuk. – Doświadczony Jarek Macionczyk jest dla nas jak ojciec. Na ataku trener Marek Błasiak stawia na Jonasza Bieguna, a moim zadaniem jest danie dobrej zmiany. Najbardziej żałuję, że nie udało mi się zaistnieć przeciwko KPS Siedlce, z którym przegraliśmy u siebie 1:3. Koledzy liczyli, że trener postawi na mnie w wyjściowym składzie, żebym dopiekł swoim krajanom. Byłem jednak wchodzącym. Pojawiłem się na parkiecie w trudnym momencie, w trzecim secie. Zepsułem dwie piłki. Nie „odpaliłem”, więc trener dał mi odpocząć. Przed tym sezonem mogłem też wrócić do Siedlec. Jednak skoro w Bielsku długo nie mogli podjąć ostatecznych decyzji personalnych, w moim rodzinnym mieście domknęli kadrę. Oferowali mi trzeciego atakującego, a to mnie też nie interesowało – podkreśla zawodnik.

Jego zdaniem różnica między młodą ekstraklasą a seniorami jest zasadnicza. – Zaplecze ekstraklasy nie wybacza błędów – uważa kęcki siatkarz.

Gotowy wariant na przyszłość, niekoniecznie sportową

Podczas wyprawy do Wyszkowa kęcki klub miał tam swoich fanów. Okazało się, że to najbliższa rodzina Mateusza Ogrodniczuka przyjechała na mecz, mając niecałe 80 km od Siedlec. – Brat skrzyknął rodzinę i przyjechali pięcioma samochodami. Uzbierała się niezła grupka, więc jak zaczęła nas dopingować, w tamtejszej hali przez chwilę zapanowała konsternacja – wspomina kęcki atakujący.

W Bielsku-Białej uzyskał już tytuł licencjata na kierunku logistyka o specjalności transport. To oczywiście w związku z rodzinną firmą, po ojcu. – Na magisterce nie ma drugiego stopnia transportu, więc musiałem wybrać zarządzanie – wyjawia zawodnik. – Jest ciężko, bo w tym sezonie ligę gramy nawet trzy razy w tygodniu, więc brakuje czasu na uczelnię. Jakoś jednak muszę dać sobie radę.

 

Jerzy Zaborski (Gazeta Krakowska, oswiecim.naszemiasto.pl)


Poleć tego news'a
Podziel się z innymi: Facebook Google Tweet This

UMKS na Facebook UMKS na Instagram

Wspierają Nas
Gmina Kęty

Ice-Mastry

Czanieckie Makarony

PSB Gabryś-Sikora

Witmet

Alumetal

Powiat Oświęcimski

Tauron

Aksam

Wranglery

Kenty Bouw

Unique Forms

Z galerii
10,150,556 unikalne wizyty